poniedziałek, 31 października 2011

Wyprawa Stefana Czarnieckiego do Danii

Jak Czarniecki do Poznania
Po szwedzkim zaborze,
Dla ojczyzny ratowania
Wrócim się przez morze.

Wolę napisać tę zwrotkę, bo jak udowodnił ostatni egzamin gimnazjalny, nie wszyscy znają słowa polskiego hymnu :) A teraz do rzeczy.

Jednym z przyczynków do zakończenia potopu szwedzkiego była udana wyprawa Stefana Czarnieckiego do Danii. Wojsko polskie i jego wódz, gromiąc Szwedów, okryli się wielką chwałą, o czym do dziś wspomina "Mazurek Dąbrowskiego". Żołnierze polscy mieli też możliwość zapoznania się w Danii z wieloma dziwnymi dla nich obyczajami, ale o tym później.

W czasie potopu, gdy Szwedzi zaczęli doznawać w Polsce pierwszych niepowodzeń i porażek, król szwedzki Karol X Gustaw zdał sobie sprawę, że nie zdoła samodzielnie pokonać Rzeczypospolitej. Stworzył wtedy pierwszy w dziejach plan rozbioru naszego kraju i wkrótce przekonał do tego pomysłu elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma, księcia siedmiogrodzkiego Jerzego Rakoczego (swoją drogą, ciekawe czy to przodek biskupa Tadeusza:)), przywódcę Kozaków Bohdana Chmielnickiego, a także Bogusława Radziwiłła, który postanowił oderwać Litwę od Polski. Los Rzeczypospolitej zdawał się przesądzony, kiedy w Radnot na Węgrzech (obecnie w Rumunii) 6 grudnia 1656 roku podpisano pierwszy w dziejach układ rozbiorowy. W tej sytuacji do wojny przeciwko Szwecji przystąpiły po stronie polskiej Austria i Dania, a siedmiogrodzkie wojska J. Rakoczego zostały doszczętnie rozbite przez Polaków - plan króla szwedzkiego runął. Szwedów opuścił także elektor brandenburski, który po traktatach welawsko-bydgoskich z 19 września i 6 listopada 1657 roku przyłączył się do koalicji antyszwedzkiej w sojuszu z Rzecząpospolitą. W zamian uzyskał zwolnienie z zależności lennej wobec króla polskiego w Prusach Książęcych. Wydawało się, że nowa koalicja polsko-brandenbursko-austriacko-duńska zmusi Szwedów do szybkiej kapitulacji. Karol X Gustaw w błyskawicznej kampanii zaatakował jednak Danię i pokonał króla duńskiego Fryderyka III, który 27 lutego 1658 roku w Roskilde musiał podpisać kapitulację. Zgodnie z jej warunkami oddał Szwedom Skanię i inne terytoria oraz zawarł z nią przymierze, zobowiązując się do nieprzepuszczania przez cieśniny duńskie na Bałtyk żadnych okrętów wojennych. Jednak Szwedzi szybko przymierze pogwałcili i ponownie zaatakowali Danię, wtedy pomocy udzielili jej Holendrzy.

Zanim król Jan II Kazimierz zdecydował się na podpisanie z Brandenburczykami traktatów welawsko-bydgoskich, pod koniec września 1657 roku Czarniecki wyruszył z wojskiem z Wielkopolski. Przekraczając granicę Rzeczypospolitej, znalazł się na Pomorzu Zachodnim, należącym wówczas do Brandenburgii, a w okolicach Szczecina - do Szwecji. Spodziewano się, że pójdzie na pomoc królowi duńskiemu, gdyż jeden z podjazdów polskich dotarł pod Szczecin, jednak pozostałe oddziały poprzestały tylko na złupieniu ziem Brandenburczyków w okolicach Stargardu. 23 października 1657 roku jazda Czarnieckiego znowu ruszyła na zachód z obozu pod Ujściem w Wielkopolsce, by w kilka dni później przeprawić się przez Odrę i rozbić w Pasewalku na północny-zachód od Szczecina. Na terytorium szwedzkim żołnierze polscy wzięli odwet za bezwzględną politykę Szwedów na ziemiach polskich - kapelan Adam Piekarski pisał lakonicznie, że prowincja dymem śmierdzi. Próba zdobycia miasta Ueckermunde się nie powiodła, jednak po zawarciu sojuszu z Brandenburgią 12 listopada Czarniecki wrócił do kraju. Jedynym skutkiem tej wyprawy było splądrowanie ziem przeciwnika i wymuszenie na nim zawarcia pokoju i przystąpienia do wojny po stronie polskiej.

Kampanie wojenne przeciwko Szwedom w latach 1658-1659 toczyły się w Polsce, na Litwie i w Danii. Po utracie najcenniejszego sojusznika, Brandenburgii, Szwedzi znaleźli się w defensywie. Uaktywniła się natomiast Rzeczypospolita, najbardziej spektakularnym tego efektem było wyruszenie dywizji Stefana Czarnieckiego, liczącej około 4,5 tys. ludzi, na pomoc Danii zmagającej się z inwazją szwedzką. Po zerwaniu przez króla szwedzkiego pokoju z Danią w Roskilde państwa sprzymierzone z nią postanowiły wysłać na Półwysep Jutlandzki siły ekspedycyjne, by pomóc znajdującym się w ciężkiej sytuacji sojusznikom. Ze strony polskiej zadaniem tym został obarczony Czarniecki, który świetnie spisał się rok wcześniej w wyprawie przeciwko Brandenburczykom i Szwedom. Wraz z Polakami w bitwie o Danię wzięły udział liczniejsze wojska cesarskie pod dowództwem Włocha w służbie austriackiej, feldmarszałka Rajmunda Montecuccolego, oraz brandenburskie - dowodzone przez samego elektora Fryderyka Wilhelma. Podejmując decyzję wysłania wojsk do Danii, król Polski Jan II Kazimierz poszukiwał sposobu zakończenia długotrwałego i uciążliwego konfliktu ze Szwecją. Pod koniec września 1658 roku dywizja Czarnieckiego przekroczyła Odrę i przez Pomorze szwedzkie oraz Meklemburgię udała się na pomoc Duńczykom. Wśród Polaków znalazł się Jan Chryzostom Pasek, dzięki któremu wiemy, że podczas przekraczania granicy polskiej pod Międzyrzeczem
konie zaś po wszystkich pułkach uczyniły okrutne pryskanie, prawi aż do serca przyrastało, i wszyscy to sądzili za dobrą wróżbę, jakoż i tak się stało.
Główne siły polskie poprowadził osobiście S. Czarniecki, w ślad za nim do Danii ruszyli także słynny organizator partyzantki wielkopolskiej Krzysztof Żegocki i wojewoda podlaski Piotr Opaliński. Polacy najpierw wyzwolili Holsztyn i oddali go we władanie królowi duńskiemu, a następnie zaczęto wypierać Szwedów z Jutlandii, zdobywając warownie nadmorskie Sønderborg i Hodersleben. Między 14 a 21 grudnia Polacy odznaczyli się przy zdobyciu wyspy Als. Pasek pisze, że Czarniecki rzucił się z koniem w nurty cieśniny morskiej (szerokości około 500 m), zamierzając przebyć ją wpław, a za nim uczyniły to podległe polskie pułki. Najprawdopodobniej jednak jazda przeprawiła się na małych barkach, ciągnąc płynące konie za sobą, co potwierdzał marszałek R. Montecuccoli, zazdrosny zresztą o sukcesy polskie. Z powodu zimna i lodowatej wody żołnierze przepłynęli zatem cieśninę w łodziach, ciągnąc wierzchowce na uździenicach lub linach. Było to 14 grudnia w taki ciężki mróz, że konie w wodzie od zimna nie pływały, ale jako deszczki na płask leżąc przeciągane były, a skoro z wody wyszły, jako w żelazie omarzły: a tak nasi osiodływając chyżo harcowali dla zagrzania koni. Ówczesny komunikat gdański rozgłosił światu, że Stefan Czarniecki pierwszy pokonał cieśninę na chwałę całego narodu polskiego. Polacy 25 grudnia szturmem odebrali Szwedom warownię w Kolding (Kołdyndze), za co Czarniecki został obdarowany przez króla duńskiego drogocennym złotym łańcuchem. W szturmie wziął udział Pasek:
Skoczyliśmy tedy we wszystkim biegu pod mury, a tu jak grad lecą kule, a tu taki stęknie, jaki taki o ziemię się uderzy. Dostało mi się tedy z moją watahą, że przy srogim filarze albo raczej narożniku było jakieś okno, w którym srodze gruba żelazna krata; zaraz tedy pod ową kratą kazałem mur rąbać na odmianę: ci zmordują, a ci wezmą. Z tamtego okna strzelano do nas, ale tylko z pistoletów... jam też kazał do góry nagotować 15 bandoletów i jak rękę wytknie, wraz dać ognia. I tak się stało, aż zaraz i pistolet na ziemię upadł.
Polacy 7 stycznia pobili Szwedów ponownie pod tą miejscowością, a 27 maja zdobyli Fredriksode. Aż do września 1659 roku Czarniecki wojował w Danii, stacjonując ze swymi wojskami w okolicach miasta Aarhus. Związano tym samym duże siły Szwedów, z którymi jednak trzeba było się bić także w Polsce. W końcu sierpnia 1659 roku Czarniecki postanowił opuścić Danię i wrócić z wojskiem przez Hamburg, gdzie co zamożniejsi Niemcy, znając złą sławę jego oddziałów, woleli usuwać się z drogi, chowając się po domach. Po powrocie do Polski mógł J.Ch. Pasek błyszczeć w towarzystwie, opowiadając o dziwnych zwyczajach Duńczyków:
Nago sypiają, tak jako matka urodziła, i nie mają tego za żadną sromotę rozbierając się i ubierając jedno przy drugim, a nawet nie strzegą się i gościa, ale przy świecy zdejmują wszystek ornament; a na ostatku i koszulę zdejmie i powiesza to wszystko na kołeczkach, i dopiero tak nago, drzwi pozamykawszy, świece zgasiwszy, to dopiero w owe szafę wlazie spać.
Jeszcze kilka lat po wojnie Pasek miał w posiadaniu zdobyczne talary duńskie.

W Danii zostawił Czarniecki pod dowództwem płka K. Piaseczyńskiego grupę 1-1,5 tys. jazdy, która wspierała sprzymierzonych i wzięła udział w zdobyciu twierdzy Nyborg. Było to ważne miasto i port na wyspie Fonii, dokąd Szwedzi wycofali się z Półwyspu Jutlandzkiego w 1659 roku. Wyparłszy Szwedów na wschodni kraniec wyspy, R. Montecuccoli postanowił zdobyć ostatni ich przyczółek z pomocą blokującej miasto floty holenderskiej pod wodzą admirała M. de Ruytera. 24 listopada skoncentrowani pod Nyborgiem Szwedzi w liczbie ok. siedmiu tysięcy ludzi zostali rozbici przez 10 tys. wojsk sprzymierzonych, w tym kawalerzystów Piaseczyńskiego. Niedobitki Szwedów schroniły się w twierdzy, którą następnego dnia de Ruyter rozkazał ostrzeliwać z morza. Dwa dni później Szwedzi skapitulowali. Ich klęska w Danii przyczyniła się do zakończenia drugiej wojny północnej. Międzynarodowy traktat pokojowy zawarto w Oliwie 3 maja 1660 roku o godzini9e 23.00. W klasztorze oliwskim odśpiewano uroczyste "Te Deum laudamus" w obecności Jana II Kazimierza, który przybył z Sopotu. Szwedzi 6 czerwca 1660 roku zawarli z Danią korzystny pokój w Kopenhadze - Duńczycy zrzekli się na zawsze posiadłości po drugiej stronie cieśnin Sund i Kattegat. Echa duńskiej wyprawy Stefana Czarnieckiego znalazły się w "Mazurku Dąbrowskiego", w oryginale brzmią one tak:
Jak Czarniecki do Poznania
Wracał się przez morze,
Dla Ojczyzny ratowania
Po szwedzkim zaborze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz