piątek, 10 grudnia 2010

Prawdziwa afrykańska królowa

Królowa Zinga Mbandi, urodzona w XVII wieku w królestwie Ndongo w Afryce Środkowej, była naprawdę nadzwyczajną wojowniczką. Po własnoręcznym uśmierceniu kilku członków rodu została królową Ndongo. Niemal natychmiast zaatakowali ją Portugalczycy. Broniła się z pomocą wojsk złożonych zarówno z kobiet, jak i mężczyzn, lecz została pokonana. Pomaszerowała zatem do sąsiedniego królestwa Matamba, podbiła je i rozpoczęła osiemnastoletnią wojnę z Portugalczykami.

Co za babsko! Chciałoby się Wam walczyć osiemnaście lat? Cóż... kiedyś nie było innych "rozrywek"...

A wracając. Zingu nie walczyła sama, jej sprzymierzeńcami okazali się Holendrzy, którzy pomogli upamiętnić jej rządy. Jeden z kronikarzy napisał, że przyglądał się jej, gdy składała rytualną ofiarę z jeńca. Ubrana w męską odzież, tańczyła przed swoją ofiarą, uderzając w żelazny dzwon. Potem skoczyła na nieszczęśnika, uniosła ramię i wbiła mu miecz prosto w serce. Kiedy obcięła mu głowę, piła jego krew.

Zinga miała klasę. Utrzymywała harem złożony z pięćdziesięciu mężczyzn, aby zaspokajali jej potrzeby, a niektórym z nich kazała nosić damską odzież.

Portugalczycy nie byli w stanie pokonać jej w trakcie trzech niewielkich wojen w połowie pierwszego dziesięciolecia XVII wieku. Dopiero gdy schwytali jej ukochaną siostrę, zgodziła się zawrzeć pokój w zamian za jej wolność.

Zinga zmarła w wieku osiemdziesięciu jeden lat. Jej ostatnim życzeniem (które zaskoczyło dwór, ale zostało spełnione) było, by pochować ją w habicie katolickiej zakonnicy, z krzyżem i różańcem w dłoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz