... szkorbut. W przypadku tej choroby, która zabiła tysiące żeglarzy, zasmucające jest nie to, że łatwo go wyleczyć (spożywając rośliny lub owoce zawierające kwas askorbinowy, czyli witaminę C), lecz jak często wynajdywano na niego lekarstwo, aby następnie o nim zapomnieć.
W literaturze medycznej szkorbut został opisany po raz pierwszy w 1541 roku przez holenderskiego lekarza pracującego w Kolonii. Niesłusznie został uznany za chorobę zakaźną. Rok wcześniej francuski odkrywca Jacques Cartier dowiedział się od Indian z Ameryki Północnej, jak wyleczyć tę dolegliwość za pomocą igieł pewnego rodzaju sosny, zawierających witaminę C.
W 1617 roku angielski lekarz okrętowy John Woodall opisał szkorbut, a jako lekarstwo proponował sok z cytryny- o czym powiadomił kompanię Wschodnioindyjską. Jego radę oczywiście zignorowano i zapomniano o niej.
W 1747 roku James Lind, oficer brytyjskiej marynarki królewskiej, nakłaniał przełożonych, by wydawali marynarzom pokaźną ilość soku z limonek (stąd określenie Anglików słowem "Limeys", czyli "amatorzy soku z cytryny"), lecz wdrożenie tego pomysłu zajęło powolnej admiralicji brytyjskiej aż czterdzieści jeden lat.
Raz za razem odkrywano lekarstwo, a potem o nim zapominano. Być może zwykła zielenina lub kawałek świeżego owocu wydawały się zbyt prostym lekarstwem na ową śmiertelną, przerażającą chorobę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz