czwartek, 4 sierpnia 2011

Histeria rosyjskich marynarzy niemal rozpętała wojnę

Połowa moich marynarzy musi się wszystkiego nauczyć, bo niczego nie wie. Druga połowa- bo wszystko zapomniała. Nawet gdyby coś pamiętali, i ta byłoby to przestarzałe- żali się pewien rosyjski oficer marynarki w 1904 r. Rosyjska flota bałtycka ma jeszcze większe problemy, niż można by podejrzewać. Jednak rozkaz cara Mikołaja II jest jasny...

Na początku XX w. tereny Mandżurii i Korei stają się kością niezgody między Rosją a Japonią. W lutym 1904 r. doskonała cesarska flota napada na Port Arthur, ówczesną rosyjską bazę na Dalekim Wschodzie. W następnych tygodniach dosłownie dziesiątkuje zaskoczoną carską flotyllę. Wyślijcie im na pomoc naszą flotę bałtycką!- decyduje Mikołaj II. Na jego rozkaz w październiku 1904 r. siły morskie zlokalizowane na Bałtyku wyruszają w podróż liczącą aż 29 tysięcy kilometrów-to wyprawa, która pokaże światu rosyjską słabość i niemal doprowadzi do wojny z Wielką Brytanią.

Japońskie torpedowce już patrolują Morze Północne. Wszędzie rozmieszczają miny- między niedoświadczonymi rosyjskimi marynarzami szerzy się panika. Żaden z nich nie zdaje sobie sprawy, że to czysta fikcja. (Myślę że dla współczesnego Amerykanina to jasne, że Morze Północne, jak sama nazwa wskazuje, oblewa od północy Japonię:)) Zarówno oficerowie, jak i szeregowi marynarze żyją w ciągłym stresie.
Żaden obcy statek nie ma prawa przeniknąć na nasze wody!- brzmi rozkaz dowódcy Z. P. Rożestwienskiego. Pierwszy incydent ma miejsce już u wybrzeży Danii. Kiedy nieznany statek zbliża się do floty, Rosjanie rozpoczynają niekontrolowany ostrzał. Obcy statek wycofuje się, nie ponosząc żadnych strat. Dopiero później wychodzi na jaw, że ów "intruz" miał dostarczyć rozkazy od cara i jednocześnie informację dla Rożestwienskiego o awansie.

Wieczorem 21 października 1904 r. statek transportowy Kamczatka, który zamyka rosyjski konwój, wysyła alarmującą wiadomość. Znajdujący się blisko szwedzki okręt uznaje za japoński torpedowiec. Rosjanie nie przypuszczają nawet, że kapitan Kamczatki jest kompletnie pijany. Narwy dalej są napięte...- Statki wroga na horyzoncie!- meldują pa chwili Rosjanie. Na ławicy, znanej jako Dogger Bank (ok. 100 km na wschód od wybrzeży Anglii), natrafiają na kilka nieznanych statków. Natychmiast otwierają ogień. Nawet nie podejrzewają, że to, co wzięli za japońskie torpedowce, to brytyjskie kutry rybackie. Pierwszy z nich, Crane, wkrótce idzie na dno. Wśród Rosjan panuje chaos. Niektórzy twierdzą nawet, że zostali storpedowani. Inni w zamieszaniu zaczynają strzelać do swoich! A co tam. Ostrzelany został np. sławny krążownik Aurora. Trzech martwych Brytyjczyków, dziesiątki rannych-to dość symboliczne straty w porównaniu z chaosem, jaki panował. Na szczęście dla Brytyjczyków rosyjska flota była w opłakanym stanie. Dowodem na to jest jeden z rosyjskich statków, który wystrzelił w sumie 500 pocisków, ale żaden nie trafił w cel.

To niewyobrażalne, żeby ktokolwiek mianujący się marynarzem przez 20 minut ostrzeliwał statki, nie upewniwszy się, czym właściwie jest jego cel- komentuje brytyjski dziennik "Times". Brytyjczycy są wściekli. na Wyspach mówi się o odwecie za Dogger Bank. Ludzie gromadzą się w symbolicznych miejscach i protestują przeciwko Rosji. Rosyjski wysłannik zostaje wygwizdany. Król Edward II jest zły do granic możliwości, ponieważ Mikołaj II wyraża jedynie ubolewanie zamiast złożyć wyjaśnienia. Sytuacja jest tym bardziej napięta, że w konflikcie rosyjsko-japońskim Brytyjczycy stoją po stronie Kraju Wschodzącego Słońca. Wśród pierwszych, którzy przesyłają kondolencje do Londynu, jest burmistrz Tokio.
Teraz rosyjską flotę na jej drodze przez kanał La Manche i Atlantyk śledzi Królewska Marynarka Wojenna, która tylko czeka na rozkaz ataku. Dyplomaci pracują w napięciu. ostatecznie car zgadza się na śledztwo, odwołanie winnych oficerów i wypłacenie wyższego odszkodowania brytyjskim rybakom. Tym razem konflikt zażegnano. Mimo to, rząd brytyjski odmówił przepuszczenia "bandy pijanych piratów" przez Kanał Sueski, przez co admirał Rożestwienski zmuszony był szlakiem Vasco da Gamy opłynąć Afrykę. Nieudolna flota swój koniec znalazła pod Cuszimą, ale to już całkiem inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz